Chleb, warzywa, mięso, nabiał, jajka, owoce… Tradycyjna, podstawowa polska dieta królowała i w naszej kuchni. Do czasu…
Tak było do wiosny 2015 roku, kiedy z wysypką u niemowlaka, która uparcie nie znikała wybraliśmy się do lekarza rodzinnego. To co miało być trądzikiem niemowlęcym okazało się skazą białkową. Zalecenia? Nie jeść mleka i jego przetworów oraz nabiału, a po poprawie prowokacja.
Hmmm… No to co tu teraz jeść? Pierwszy raz miałam takie wielkie dylematy w kuchni. Ale jak to, bez masła, sera, mleka? Skoro nie nabiał to może sojowe zamienniki? No to dawaj, kupujemy tofu, mleko sojowe i inne produkty.
A tymczasem wysypka miała się świetnie, a nawet gorzej. Poczytałam w internecie, że owszem, może nastąpić chwilowe pogorszenie stanu skóry po odstawieniu alergenu. Sytuacja jednak zmusiła mnie do dalszego szukania pomocy. Pani alergolog poleciła nam testy z krwi, które nic nie wykazały. Niestety, ale możliwości diagnozy maluszka są ograniczone praktycznie do wnikliwej obserwacji. No chyba, że ma silną alergię, taką która manifestuje się anafilaksją.
Dostałam nowe zalecenia dotyczace diety eliminacyjnej. Polegała ona na tym, że mieliśmy wyrzucić z kuchni wszystkie silne alergeny. Soja niedobra – wyrzucamy z lodówki. Tak samo cytrusy, orzechy, ryby i tak dalej i tak dalej.
No ale przecież… wegetarianizm soją stoi, no nie??
Na szczęście nie.
Pytając wujka Google o potrawy typu „naleśniki bez jajek, bez mleka”, „ciasteczka bez mleka, bez masła, bez jajek, bez…” i tym podobne dokonałam niezwykłych odkryć. Świat jest pełen blogów kulinarnych, gdzie ludzie takie przepisy publikują. A są to blogi wegańskie 🙂
Żeby nie było tak różowo, to trzeba jeszcze było odsiać to co zawierało soję oraz orzechy. Lista przepisów się skurczyła, ale i tak było w końcu trochę pomysłów na posiłki. Tak też odkryłam, że na chlebie można zjeść pastę. Nie pasztet. Pastę, taką warzywną.
Na blogach wegańskich można też czasem poczytać inne artykuły, nie tylko o jedzeniu.
Zdobywając coraz większą wiedzę na temat praktyk hodowlanych, po jakimś czasie nie mogłam już sama przed sobą ukrywać, że mnie to nie obchodzi. Dlatego po kilku miesiącach, kiedy dieta się poszerzyła o kilka ważnych składników, to ubył inny znaczący – mięso.
Teraz, kiedy kilka miesięcy temu w domu pojawił się drugi mały alergik, przede mną nowe wyzwania kulinarne. Ale wiem, że i tym razem sobie poradzimy.