– A skóra zawsze taka blada?
– U synka? Niedawno miał badanie krwi i było w porzadku…
– Nie, u pani! Niech sobie pani zbada krew, czy jakiejś anemii nie ma.
Dawno nie badałam, więc może faktycznie wypada. Chociaż ja blada już tak z natury.
Do tego chuda, bo od rozpoczęcia diety zrzuciłam ciążowe kilogramy i do tego kilka ze swojego zapasu. Mąż powiedział, że jak nie przestanę chudnąć, to sam pójdzie po mleko w proszku dla małego.
Zmiana
Tak to niestety na początku jest. Najpierw wyklucza się coraz to różniejsze produkty i wywala z lodówki, a potem nie wiadomo co właściwie do brzucha włożyć. Ta zmiana, szczególnie jeśli ma być dłuższa, jest zawsze z początku zawsze frustrująca.
Trudno jest zmienić swoje przyzwyczajenia. Jeśli jesz kanapki na śniadanie, a nagle nie możesz jeść chleba to masz problem. Kupujesz, albo pieczesz. Smakuje, albo nie. Albo jak nie położysz sobie plasterka sera na tej kanapce, to musisz wymyślić czym to zastąpić i co tam innego może się znaleźć. To wymaga przemyślenia, testowania i dużych pokładów cierpliwości…
A z tą cierpliwością wcale nie jest tak różowo. Od czasu do czasu dopada mnie zniechęcenie, albo na widok ciągle brudzonych garnków, albo na widok pyszności w sklepie od których aż ślinka cieknie. Dopada mnie też, kiedy jestem głodna i próbuję wymyślić co upichcić, a rodzina wcina jakiś inny obiad.
Po co mi to wszystko? Pytam się wtedy sama siebie i szukam odpowiedzi. Efekty w postaci gładkiej skóry u dziecka uskrzydlają i podtrzymują na duchu. Co jednak zrobić, kiedy mamy takie momenty, że mimo wysiłków nie widać poprawy. Stan skóry syna się pogarsza, a ja szukam w notatkach co mogło to spowodować. Jeden krok w przód, dwa kroki w tył.
Co pomaga?
Co pomaga w takich chwilach zwątpienia? Jak wytrwać na diecie eliminacyjnej? Stosuję takie sposoby:
- Piszę listę produktów, które możemy jeść bo nie dają reakcji uczuleniowej. Kiedy nie mam pomysłu na posiłek, to zerkam do niej i sprawdzam czy można coś ciekawie połączyć ze sobą.
- Planuję posiłki. Staram się minimalizować momenty, kiedy jestem głodna i nie mam na nic pomysłu.
- Szukam nowych przepisów w internecie jeżeli wena niedomaga.
- Biorę suplementy witaminowe, żeby nie obawiać się niedoborów. Staram się o maksymalną różnorodność w tej monotonii dietowej, czyli wybierać produkty z różnych grup i warzywa o różnych kolorach.
- Nie wychodzę głodna na zakupy. Normalnie pomaga to w zachowaniu umiaru w zakupach, a mi dodatkowo pozwala oderwać myśli i nie patrzeć z żalem na niedozwolone produkty.
- Patrzę na swoje dziecię i powtarzam sobie, że to dla niego. Wiem, że efekty diety się pojawiają i radość, kiedy widzę gładkie policzki u dziecka jest wielka. Wtedy staram się naładować tą radością na zapas, żeby starczyło na dłużej.
- Czytam artykuły (nawet po raz enty te same) o tym, dlaczego mleko matki jest wartościowym pokarmem dla alergika i jak pomaga mu w wyrastaniu z tego.
Tak to jest, że życie to jedna wielka sinusoida. Raz jest dobrze, a raz źle i dlatego od czasu do czasu przeżywam zwątpienie. Na szczęście nie trwa ono jakoś bardzo długo. Te dobre momenty naprawdę pomagają wytrwać na diecie eliminacyjnej, a każdy kolejny produkt na liście rzeczy dozwolonych to powód do zadowolenia. Dlatego nie boję się, że nie starczy mi cierpliwości, bo tak łatwo nie odpuszczam.
Też przeszłam przez dietę eliminacyjną ze względu na nietolerancję pokarmowa i chodziłam czasami głodna zanim to wszystko ustawiłam, ale jakoś dałam radę, też korzystałam z pomysłów innych , szczególnie Internet.
Dasz radę , trzymaj się 🙂
Byłam na diecie eliminacyjnej, na początku diagnozowania insulinooporności i Hashimoto. Na szczeście testy nie wykzałay żadnej alergii pokarmowej, ale po porstu pszenica mi nie służy oraz mleko. Myślę, że jak człowiek poczucje róznice w samopoczuciu, jesli faktycznie musi coś wyeleiminowac dla zdrowai,to wytrwa 🙂
No właśnie rezultat takiej diety to chyba największy motor napędowy, żeby wytrwać trudne chwile.
Wiem co czujesz. Początkowo strasznie ciągnęło mnie do zakazanych produktów. Ale zauważyłam, że i mi jest lepiej bez nich. Jestem już 5 rok na diecie bez mleka.
Do mleka już mnie nawet nie ciągnie i dosyć obojętnie spoglądam już na czekoladę 🙂 Ale brakuje mi serów.