Lato jest w pełni, a z nim wiąże się większa aktywność poza domem. A będąc na wakacjach, wyjazdach, wyjściach trzeba coś zjeść. Dlatego dzisiaj poruszę temat jakim jest alergik w restauracji. Wyzwanie z jedzeniem w lokalu może być być zarówno dla mamy karmiącej alergika, jak i dla samego dziecka, gdy już podrośnie. Czy restauracje są przygotowane na osoby z uczuleniem na określone pokarmy? Jak sobie radzić i znaleźć coś do jedzenia? O tym jest ten wpis 🙂
Jako mama karmiąca synka alergika, muszę zwracać uwagę na to, co wkładam do ust. O ile gotowanie w domu nie nastręcza mi problemów, bo mam nad tym kontrolę, to już każde wyjście „na miasto” to problem. Jako przekąskę w sklepie mogę kupić zazwyczaj tylko suchą bułkę (zapomnij o pachnących drożdżówkach, czy pizzerkach…), albo jakieś zdrowe batoniki, których cena jednak nieco powala. Gdy jednak chcę zjeść jakiś konkretny posiłek w lokalu, to jest to spore wyzwanie. Na początku diety eliminacyjnej próba wstąpienia do restauracji kończyła się niemałą frustracją i ściśniętym na widok pyszności żołądkiem. Teraz jest inaczej, bo już na chłodno oceniam lokale, czy będzie tam coś do jedzenia czy nie.
Restauracje, food trucki i wszelakie jadłodajnie są bardzo słabo przygotowane na przyjście klienta-alergika. Mleko, ser i w ogóle nabiał jest niemal w każdym jednym posiłku. Jeżeli trzeba wykluczyć również jaja, czy jak w naszym przypadku też soję i większość orzechów, to prawie nie ma co jeść. Do tej pory najczęstszymi posiłkami jakie jadam poza domem to frytki, ewentualnie pieczone ziemniaki, jakaś surówka, czasem gotowany ryż lub warzywa na parze. Pychota prawda? Takie rarytasy mogę sobie sama przygotować w domu, ale to zazwyczaj jedyne potrawy w lokalach, które nie zawierają alergenów, których unikamy.
Dlatego też zmieniłam nieco strategię, gdzie i jak szukać dla siebie posiłku poza domem.
Wybór odpowiedniej restauracji
Mając uczulenie na mleko lub jajka najłatwiej jest skierować się do jadłodajni wegetariańskiej/wegańskiej. W knajpach „roślinnych” jest dużo większa szansa na znalezienie dla siebie czegoś w menu, niż w lokalach z tradycyjną kuchnią. Uwaga – tam jest dużo potraw z soją i orzechami, więc ci co nie mogą tego spożywać, powinni wziąć to pod uwagę.
Szukamy informacji o alergenach
Obecnie restauratorzy mają obowiązek wyszczególnienia wszystkich głównych alergenów w menu. Powinna być zawsze dostępna lista dla każdego serwowanego posiłku. Często jest w postaci tabelki alergenów, książeczki lub też ikon postawionych przy nazwie danego dania w menu.
Dobrze jest od razu na wejściu do lokalu przeskanować menu w poszukiwaniu oznaczeń, zapytać lub poprosić kogoś z obsługi. Chociaż może być krepujące takie wypytywanie „a czy tu jest mleko?”, „a na jakim tłuszczu to smażone”, to jednak obsługa już jest do tego nieco przyzwyczajona. Liczba alergików rośnie i stanowi kilka procent w społeczeństwie.
Patrzymy, które potrawy można przerobić pod siebie
Jeżeli jemy w lokalu, gdzie jedzenie jest przygotowywane na miejscu przez kucharza, a nie odmrażane lub z niezmienialną recepturą (jak w sieciach fastfoodowych), to można się jakoś dogadać. Warto przejrzeć menu z myślą czy któreś danie można łatwo zmienić na jadalne. Przykładowo jeżeli w sałatce jest dodany ser feta, a reszta w porządku to prosimy o wymianę tego składnika na coś innego. Można poprosić o pizzę bez sera,albo o wymianę sosu. Jeśli coś jest smażone na maśle, nie szkodzi zapytać czy będzie w porządku zrobić to na oleju. Jeżeli kelner lub ktoś na kasie jest osobą życzliwą, to pomoże nam i ewentualnie wypyta kucharza jakie są możliwości, żeby zmodyfikować danie by było nadal smaczne, ale bez alergenu.
Przyznam że ostatnio coraz częściej korzystam z tej ostatniej opcji. No bo ile można jeść tylko te frytki?? Zdarzyło mi się niestety raz, że mały dostał wysypki po tym jak zjadłam czysty ryż. Zdaje się że wtedy będąc wieczorem głodna i zmęczona nie zapytałam czy nie dodali tam przypadkiem masła, by był mniej pośny w smaku.
A co z dziećmi z alergią? Przecież raczej nie chcemy serwować kilkulatkom śmieciowego jedzenia? Moje maluchy były (i są) karmione metodą BLW, więc dostają najczęściej jedzenie, które da się wziąć do rączki. Ma to niezaprzeczalną zaletę, że są zaabsorbowane jedzeniem i dają rodzicom też coś przekąsić. Opcje są dwie: własne jedzenie, np. jakieś owoce, placuszki i pytanie czy obsługa nie ma nic przeciwko. A jeżeli w menu nie ma nic odpowiedniego w ofercie dla dzieci, to poprosić o dodatkowy talerz i podzielić się z maluchem swoim własnym posiłkiem.
Takie są nasze sposoby na radzenie sobie z jedzeniem poza domem. Alergik w restauracji ma ciężkie życie, ale da się z tego wybrnąć z pełnym żołądkiem.
Ciekawi mnie jakie Wy macie doświadczenia z jedzeniem w lokalach i ograniczeniami pokarmowymi? Wiele osób ma przecież różne nietolerancje pokarmowe, niekoniecznie będące uczuleniem. Gluten, laktoza, szukanie produktów z niskim IG – diety są bardzo różne. Macie kłopoty, żeby coś zjeść? Jak sobie radzicie? Chętnie poczytam o tym w komentarzach.
Ja nie mam alergii pokarmowej, ale z kolei nie lubię śmietany „na surowo” i czasem zaskakują mnie niektóre potrawy, po których nie spodziewałabym się dodatku śmietany – kiedyś dostałam pierogi ze szpinakiem polane śmietaną (nie prosiłam o nią;)), pierogi ruskie z tłuszczem i śmietaną (fuj ;)), a ostatnio zamawiałam placki cukiniowe i dostałam…polane śmietaną. Czy nie można podać tej przeklętej śmietany oddzielnie? 🙂