Minęło nieco ponad pół roku odkąd w naszym domu pojawiły się pieluchy wielorazowe. Zaczęło się od tego, że pożyczyłam mały zestaw na dwa tygodnie z pieluchoteki. Jako, że stworzenie kompletu pieluszek, który będzie można używać na okrągło jest dużym wydatkiem, postanowiłam rozłożyć zakupy w czasie. W kolejnych miesiącach wyszukiwałam i dokupywałam po 2-3 pieluszki lub wkłady i robię tak do tej pory. Jeszcze nie mam wystarczającej ilości i nadal muszę posiłkować się jednorazówkami, gdy te wielorazowe są na suszarce. Zużywamy już ich na szczęście znacznie mniej.
Opowiem pokrótce o tym, jakie preferencje nam się wyklarowały, jeśli chodzi rodzaj używanych pieluch i wkładów.
Otulacze, Kieszonki, SIO, AIO?
Z początku najłatwiejsze i najprzyjemniejsze w użyciu wydawały mi się kieszonki. Ich niewątpliwą zaletą jest to, że można bez problemu włożyć nawet kilka wkładów i nie będą się one przesuwać. Z tego powodu używam ich głównie w nocy, kiedy jest największe ryzyko przecieków. Wada? Po zamoczeniu całość idzie do prania, nie użyjemy kieszonki dwa razy.
Bardzo polubiłam się z otulaczami, mimo że z początku najbardziej mnie przerażały. Opcja wymieniania wkładu ( o ile sama pieluszka nie ulegnie przy okazji zabrudzeniu) to ich największa zaleta. Dzięki temu jeden otulacz służy nam na 2-3 zmiany pieluszki. Czy mają wady? Zdarza się, że wkład się przesuwa i pielucha jest cała do prania po pierwszym użyciu.
Mamy też dwie pieluchy wielorazowe typu SIO (Snap in One). Obie używam najpierw z oryginalnymi, a potem po zabrudzeniu z innymi wkładami. Dzięki temu sprawdzają mi się podobnie jak otulacze.

Napy czy rzepy?
O wiele trudniej jest kupić pieluchy wielorazowe, które są zapinane na rzepy. Powód? Rzep jako sposób zapięcia się szybciej zużywa i czasem trzeba go czyścić żeby znów dobrze działał. Pokochałam je jednak za jedną rzecz – szybkość zapinania i łatwa regulacja. Przy niemowlaku (u mnie już teraz roczniaku), który nie ma cierpliwości w czasie zmiany pieluszki i próbuje zmykać czym prędzej, jest to nieocenione. Mam 2 pieluszki z napami i używam ich niechętnie. Wszystkie otulacze i kieszonki, jakie teraz dokupuję są właśnie na rzepy. Poluję na okazje w sklepach albo na grupach sprzedażowych na Fb.

Jaki się sprawdziły wkłady?
W naszym zestawie pieluszek mamy kilka rodzajów wkładów: z mikrofibry, bambusowo-węglowe, bambusowo-bawełniane, czysto bambusowe oraz konopno-bawełniane (dedykowane Grovii).
Mikrofibra jest problematyczna. Nie powinna dotykać bezpośrednio skóry dziecka, bo ją wysusza i zwiększa szansę na odparzenie. Używam jest więc tylko w kieszonkach, albo w podwójnym wkładzie.
Fajnie sprawdzają się te bambusowo-węglowe. Mają one warstwę mikropolaru na zewnątrz i mikrofibrę w środku. Dziecko ma poczucie suchości, są dosyć chłonne i szybko wysychają nam na suszarce. Bardzo je polubiłam i chętnie dokupię jeszcze więcej.
Bambusowe i konopno-bawełniane wkłady, których używamy schną najdłużej z tych, które używamy. Potrzebują czasem nawet 2 dni do wyschnięcia, chyba że są upały ;>

Czyszczenie z zabrudzenia
Tutaj naszym faworytem jest mikropolar, zarówno kieszonki jak i wkłady, których wierzchnia warstwa jest nim pokryta. Najłatwiej usunąć z niego kupę malucha do toalety i dobrze z tego materiału spierają się plamy. Pod tym względem mikrofibra i bawełna wypadają słabo i tylko słońce jakoś ratuje sytuację.
Stosowaliśmy wkładane papierki, które mają pomóc w opróżnieniu zawartości pieluchy. Niestety, te które posiadam nie można wrzucić do toalety z zawartością, a jedynie do kosza. Z tego powodu są dość problematyczne w użyciu. Przy okazji kolejnych zakupów poszukam takich, które można spłukiwać.
Wspomnę tu od razu o tzw. strippingu (specjalne przepieranie, które ma usunąć złogi proszku i przykry zapach z pieluszek). Rzecz faktycznie konieczna przy używaniu wielorazówek i nie jest to nic strasznego. Co prawda w instrukcjach mówią, żeby płukać w pralce, aż nie będzie piany ale… w mojej pralce z wsadem od góry nic nie widzę. Nie mam pojęcia czy ten proszek nadal wypłukuje się ze środka, czy nie. Dlatego po prostu zapuszczam dwa prania – jedno bez niczego w wyższej temperaturze, a drugie z dodatkiem kwasku cytrynowego i to się nam sprawdza.
Co dalej?
Pieluchy wielorazowe to wcale nie jest skomplikowane i bardzo problematyczne rozwiązanie. Cieszę się, że zdecydowałam się na stopniowe dokupywanie pieluszek i wkładów. Dzięki temu kompletuję sobie taki zestawi, który odpowiada najbardziej naszym potrzebom. Ponieważ nadal nie mogę przerzucić się jeszcze na całkowite wielopieluchowanie, potrzebuję dokupić przede wszystkim kilka dodatkowych wkładów i jeszcze ze 2 otulacze.
Gdy już ustalę jaki zestaw minimum pozwala na całkowitą rezygnację z jednorazówek, podzielę się tym w innym wpisie.
Jakie są Wasze doświadczenia z pieluchami wielorazowymi? Używacie czy dopiero myślicie o tym? Co się Wam najlepiej sprawdza? Podzielcie się tym w komentarzach.
Szkoda, że nie widziałam ich wcześniej. Ostatnio głośno o nich i uważam, że każdy powinien o nich wiedzieć, ekologiczniej i oszczędniej!
Parę lat temu, przy okazji prób odpieluchowania córki miałam taki pomysł, żeby zaopatrzyć się w pieluchy wielorazowe. Niestety okazało się to. Dla mnie zbyt dużym jednorazowym wydatkiem, jako że córka i tak już powoli wychodziła z pieluch i zrezygnowałam z tej opcji. Może przy następne pociesze skuszę się 🙂
Dlatego stopniowe dokupowanie pieluch uważam za niezły pomysł. Zawsze to rozłożenie wydatku w czasie.